poniedziałek, 24 lipca 2017

Rozdział trzeci

Czerwcowy poranek w Laverre to naprawdę przepiękny widok. Duże, brzoskwiniowe słońce powoli przesuwało się po jaśminowym niebie wypełnionym niebiesko-fioletowymi puchatymi chmurkami. Ciemne kontury drzew dodawały tajemniczości, a słabo świecące lampy oraz kolorowe lampki choinkowe dawały romantyczny klimat. Za Centrum Pokemon znajdowało się specjalne boisko do walk lub treningów pomiędzy młodymi trenerami. 
Właśnie tutaj znalazłam się dokładnie o godzinie szóstej rano, aby zacząć dzień od porządnego treningu i solidnego przygotowania do podróży po Kalos. Nie mogłam uwierzyć, że Erickowi udało się zwlec mnie z łóżka o tak wczesnej porze. W sumie to cud, że nie obudziłam żadnego domownika czy smacznie śpiącego trenera z Pokecentrum.
Nastolatek uśmiechnął się do mnie głupkowato. Idiota. Nabijał się ze mnie. Doskonale wie, że nienawidzę wstawać wcześnie rano. Grayson miał na sobie grafitowe spodnie dresowe, bordowe vansy, czarną bluzkę z kapturem i ciemnozieloną czapkę. Ręce miał schowane w kieszeniach bluzy. Przestępował z nogi na nogę.
- Zaczynamy bitwę czy wymiękłaś panno Candy? - zadrwił Erick wyciągając z bluzy Pokeball. Zdenerwował mnie tą niedorzeczną ksywą. Zawsze zwracał się do mnie po imieniu, a cwaniaczek wymyślił sobie nowy sposób denerwowania.
- Eevee! - zawołałam małego stworka. - Do boju!
Nawiązałam złośliwy kontakt wzrokowy z Erickiem, który po kilku sekundach wybuchnął śmiechem co jeszcze bardziej mnie zirytowało. Gadający Pokemon leżał na plecach obok mojej nogi bez żadnej chęci, aby wstać.
- Pobudka! - dotknęłam go delikatnie moim czarnym trampkiem. Powtórzyłam tą czynność kilka razy.
- To nic nie da. Jest zmęczony. - oznajmił Erick. Prawie przeżyłam zawał, kiedy niespodziewanie pojawił się obok mnie. - Nieźle go wczoraj wymęczyłaś.
- O czym mówisz? - zdziwiłam się. - Za dużo dałam mu karmy?
- To też. - zakrył usta z powodu nadmiernego chichotu. - Urządziłaś wczoraj niesamowite karaoke. Moja młodsza siostra była wniebowzięta. Zaczęła z tobą fałszować do dziesiątej wieczór.
Strzeliłam Pokerface. Biedak nie wiedział, że ten mały dureń dorwał się do mojego telefonu odkrywając Poketube. Trzy godzinne wycie w rytm najbardziej kiczowatych piosenek to był istny koszmar dla mojego słuchu. Później zza ściany przyłączyła się Molly wydzierając się niemiłosiernie. To cud, że przeżyłam. Oczywiście Erick oraz reszta członków jego rodzinki byli święcie przekonani, że ja tak wyję do księżyca. Nikt nie wie, że posiadam wkurzającego i gadającego Eevee nie posiadającego żadnego talentu muzycznego. Jednak jeszcze mieszkam z rodzinką Ericka.
- Masz naprawdę seksowny męski głos. - stwierdził. - Weźmiesz kilka lekcji u mojej siostry to wtedy będzie dla ciebie jakaś nadzieja. - Trzepnęłam go w głowę.- To ja ci powinnam wybić głupotę z głowy. - posłał mi cwaniacki uśmieszek. - Na początku musisz w przynajmniej minimalnym stopniu zacząć współpracę z twoim podopiecznym. Zaufanie to podstawa, jeśli chcecie wygrać bitwę. Później zrobię ci wykład na temat podstawowych wiadomości o Pokemonach. Twój wujek wspomniał, że ostatni raz miałaś styczność z prawdziwymi walkami siedem lat temu. Czasami też oglądasz walki na Poketube. Posiadasz dużą wiedzę, ale trzeba ją wykrzesać z twojego ptasiego móżdżka z moją małą pomocą. Schowaj Eevee do Pokeballa. - powiedział. Trzymałam w objęciach małego i słodko śpiącego stworka, który jeszcze prawnie nie był moim podopiecznym.
- Jeszcze go nie złapałam. - wyszeptałam zawstydzona.
- Musisz zrobić to jak najszybciej, zanim moja siostra odkryje ten fakt. Będzie chciała mieć w drużynie takiego słodziaka.
Wizja oddanie wkurzającego stworka była taką kuszącą propozycją, że rozważałam czy czasem nie oddać go w ręce Molly. Oczami wyobraźni widziałam jak blondynka robi z niego idealnego partnera do pokazów. Był ubrany w białe buciki, muszkę, cylinder i sztuczny uśmiech podczas występu. Byłby zachwycony.
- Schowaj go w bluzie. Będzie mu cieplej i wygodniej.
- Wygodniej? - zdziwiłam się.
- Jak chcesz dostać się do Ligii trzeba zadbać też o twoją kondycję.
- Twierdzisz, że jestem gruba? - zezłościłam się.
- Tego nie powiedziałem.
- Jak cię dogonię. - wrzasnęłam, kiedy zaczął biec truchtem. - To osobiście cię zabiję.

Byłam taka szczęśliwa, kiedy każdą wolną chwilę spędzałam z towarzystwie rodziny Graysonów. Ci mili ludzie przyjęli mnie pod dach jak własnego członka rodziny, że poczułam się naprawdę potrzebna i kochana. Doznałam tego o czym zawsze marzyłam. Rodzinną miłość. Oczywiście całymi dniami nie spałam do późna czy obijałam się zachowując się jak pasożyt. Przez cały czas zagłębiałam się w techniki bitewne Pokemonów oraz podstawowe fakty dotyczące tych uroczych stworków pod okiem Ericka.
Tak. Uroczych stworków. Z każdym dniem coraz bardziej przełamywałam się, aby choć w najmniejszym stopniu pogłaskać innego Pokemona niż Eevee. Nadal mi to przychodziło z trudem zwłaszcza, że wspomnienia z przeszłości wracały ze zdwojoną siłą przypominając mi jaką okropną trenerką byłam i nadal jestem. Jednak w głębi duszy miałam ochotę spotkać się z resztą moich starych towarzyszy, przeprosić i powiedzieć jak bardzo ich kocham.
Wracałam właśnie z zakupami, z których postanowiłam urządzić przepyszny obiad, kiedy zobaczyłam mojego dobrze znajomego przyjemniaczka z baru prowadzącego rozmowę z Erickiem. Wysoki chłopak zmienił się przez te trzy tygodnie, ale wszędzie rozpoznam ten jego cyniczny, pewny siebie uśmieszek. To ten frajer co zdobył popularność w Hoenn przez rozegranie jednej z najbardziej epickich bitew.
Chłopak bardzo się zmienił. Przefarbował swojego irokeza przez co wyglądał całkiem przystojnie, ale wybrał oryginalne odcienie. Z przodu białe kosmyki spadały mu niesfornie na czoło, a z tyłu prezentowały się czarne niczym nocne niebo włosy. Orli nos, intensywnie szare oczy oraz wyraźnie wyeksponowane kości policzkowe były jego atutami. Wyglądał całkiem znośnie. Miał na sobie czarną bluzę, bordowy podkoszulek doskonale podkreślający jego mięśnie, ciemne spodenki oraz granatowe, sportowe buty.
Podniosłam znacząco brew nie spodziewając się tutaj tego osobnika. Przerwałam rozmowę płci męskiej. Chłopak posłał mi zalotnego całusa na co zareagowałam obrzydzeniem. Erick wyglądał na podenerwowanego i pozbawionego pewności siebie. Co ten idiota mu zrobił?
- Jestem Lucas. - przedstawił się niczym prawdziwy dżentelmen. Zrobił ukłon. Przewróciłam teatralnie oczami i wystawiłam język, kiedy nie patrzył. Erick zakrył usta dłonią z powodu śmiechu. - Szukałem cię Candy. Taka piękna dziewczyna, a zadaje się z takim dupkiem jak Erick?
Zmarszczyłam brwi. Jakim prawem on obraża Graysona? Przecież to naprawdę odjazdowy i dobry chłopak. Poza tym to mój przywilej.
- Słuchaj kretynie. - popatrzyłam na piorunującym wzrokiem. - Jak dobrze pamiętam skopałam ci tyłek osiem lat temu na Lidze Hoenn. To była twoja pierwsza próba zdobycia Mistrzostw w tym regionie. Przypominasz sobie cukierkową dziewczynkę z Kalos? To ja. - zmarszczyłam gniewnie brwi.  - Tak się składa, że z przyjemnością to powtórzę jak spotkamy się w Lidze Kalos. Jeśli w ogóle dasz radę się dostać. Od mojego kumpla trzymaj się z daleka. Uwierz mi nie chcesz mieć ze mną na pieńku.
Wjechałam mu porządnie na dumę. Przez chwilę wykrzywił usta, ale potem wybuchł śmiechem.
- Jesteś takim mięczakiem jak zawsze. - stwierdził przyglądając się blondynowi. - Nie sądziłem, że zniżysz się do takiego poziomu, aby wynająć żeńskiego strażnika. A co do ciebie ślicznotko. Przyjmuję twoje głupie wyzywanie. Dam ci radę. Nie zadawaj się z nim. Ma na sumieniu o wiele więcej niż ci się wydaję. Prędzej czy później pokaże swoje prawdziwe oblicze.
Erick zagotował się z gniewu. Gwałtownie wypadł z podwórka prawie wyrywając z zawisów furtkę. Złapał Lucasa za fraki i wrzasnął mu w twarz kilka niecenzuralnych słów. Wspomniał coś, aby zostawił jego najbliższych i zajął się własnymi sprawami. Jeszcze nigdy nie widziałam Ericka w takiej furii. To cud, że nie doszło do rękoczynów. Coś czuję, że nie skończyłoby się na rozmowie, gdyby nie moje przerażenie wymalowane w oczach. Blondyn widząc je, opamiętał się. Ciężko oddychał, był czerwony na twarzy, w oczach przez ułamek sekundy widziałam szczerą i prawdziwą nienawiść. Nie znałam go od takiej strony. Zawsze był spokojnym, ułożonym chłopakiem. Jednak każdy posiada inne oblicza.
Chwyciłam go mocno na ramię i pociągnęłam w stronę domu. W myślach przelatywało mi milion pytań. Nie wiem czy byłam zła czy zawiedziona czy smutna. Co miał na myśli Lucas?
Jednego byłam pewna. Erick to mój przyjaciel. Prawdziwy przyjaciel. A kumpli nie opuszcza się nawet w trudnych chwilach. Jakakolwiek byłaby prawda to zostanę wierną koleżanką. Jeśli będzie chciał mi się zwierzyć to go wysłucham, a jeśli nie to nie będę naciskać. Tylko jedno nie daje mi spokoju. Dlaczego tak gwałtownie zareagował?
- Stary. - zwróciłam się do niego, kiedy znaleźliśmy się w ustronnym miejscu w ogrodzie. - Co ty odwaliłeś? O czym mówił ten dupek?
Chłopak napiął mięśnie. Wyraźnie weszłam na niebezpieczny temat, na który nie miał ochoty rozmawiać. Patrzył pustym wzrokiem w oddaloną przestrzeń. Jakby bał się spojrzeć mi prosto w oczy. Co do cholery przede mną ukrywa?  Zaczął się denerwować. Knykcie mu pobladły przez ciągle trzymanie dłoni w pięściach, zagryzł mocno dolną wargę i zaczerwienił się. Założę się, że będzie się jąkał. Dobrze go znam. Przynajmniej tak mi się wydaję.
Nie miałam ochoty go męczyć. Widziałam po nim, że zdenerwował się za bardzo spotkaniem z tym dupkiem. Jeszcze ja go postawiłam w sytuacji podbramkowej. Nie mógł wydusić z siebie żadnego słowa, czyli chodzi o poważną sprawę. Widocznie chciał ukryć przede mną ten szczegół. Cóż niech pozostanie to jeszcze tajemnicą.
Byłam beznadziejna w relacjach z ludźmi, więc nie za bardzo wiedziałam jak przekazać mi, że nie chce na niego naciskać. Zaciągnęłam mu czapkę na oczy.
- Wyglądasz jak idiota. - stwierdziłam. - Nie przejmuj się tym dupkiem. Dla mnie jesteś spoko gościem.
Odwróciłam się w celu wrócenia po zakupy, które zostawiłam przed domem. Upuściłam je, kiedy Erick mocno wkurzył się na Lucasa. Grayson założył mi swoją czapkę na głowę.
- Jesteś mistrzem w pocieszaniu. - położył swoje ręce na mojej głowie i zaczął tarmosić.
- Idioto! Będę miała naelektryzowane włosy. - próbowałam go na oślep uderzyć pięściami. Te frajer unikał mnie jak ognia. - Zabiję cię! Tym razem nie żartuję!

- Tak babciu. - rozmawiałam ściszonym głosem. - Wyślę ci pocztą moje rzeczy. Tylko na przechowanie na czas mojej podróży. - chwila przerwy. - Tak. Postanowiłam zacząć wszystko od początku. Odwiedzę cię niedługo. W Shalour jest sala. Mama jest u ciebie? - kolejna pauza. - To całe szczęście. Nie mam najmniejszej ochoty spotkać się z nią w cztery oczy. - wysłuchuje długiego wywodu babci na temat tego, że matka naprawdę mnie kocha i tęskni. Przewracam teatralnie oczami. Rzeczywiście mnie kocha. Nie daje znaku życia od dwóch lat. Nie chce denerwować babci, więc przytakuję tylko twierdząco głową. - Dziadzio ma się dobrze? - kolejna krótka pauza. - Pozdrów go ode mnie. Obecnie mieszkam u mojego dobrego znajomego. - babcia zadaje krępujące pytanie. - To nie mój chłopak. Jego mama to siostra Joy. - wyraźna ulga. - Tak. Jutro wyruszam w podróż. Zamierzam zebrać całą drużynę do kupy, jeśli ich znajdę i wyrażą chęć. Tak. Bardzo cię kocham.
- Dlaczego szepczemy? - zaniepokoił się Eevee, kiedy skończyłam rozmowę. - I kim jest babcia?
- To mama mojej mamy. - oznajmiłam. - Dlaczego wyjadłeś całe zapasy mojego toffi?
Zauważyłam liczne papierki porozrzucane po podłodze.
- Toffi. - zrobił maślane oczka. - To najpyszniejsza rzecz jaką miałem w pyszczku.
- Toffee. - popatrzyłam na niego z uśmiechem na twarzy. - Tak będziesz miał na imię.
Spojrzał na mnie uważnie. Dostrzegłam w jego oczach pewne iskierki, które po chwili zgasły i wrócił stary, złośliwy Eevee.
- Kiedy zamierzasz mu powiedzieć?
Cholera.
Minęły trzy dni od spotkania z Lucasem, a Erick dopiero dzisiaj rano powrócił do swojego normalnego humoru. Chciałam już wyruszyć w podróż, ponieważ poczułam tego ducha przygody jak sprzed kilku lat. Nie wiedziałam, jednak jak mu o tym powiedzieć. I tak za dużo czasu skorzystałam z gościnności jego rodzinki.

Ja: Jutro wyruszam w podróż. Bardzo Ci dziękuję za przyswojenie podstaw. Opracowałam już swoją własną, unikatową taktykę. Posiadasz naprawdę uroczą rodzinkę. Poczułam się... kochana i nabrałam pewności siebie, a moja samoocena znacznie wzrosła. Pozdrowię wszystkie siostry Joy, na pewno wybiorę się na koncert Anabell i będę trzymała kciuki za Molly. Dostanie się do wymarzonej szkoły fryzjerstwa Pokemonów. Tylko przypilnują ją, aby jadła brokuły. A ty idioto odzywaj się czasami inaczej osobiście skopię Ci tyłek.

Wysłałam mu wiadomość. To najbardziej oryginalna i dziecinna forma pożegnania. Niestety nie potrafię popatrzeć na nich jak opuszczę ten raj. Będzie mi się serce krajało i zapragnę pozostać tutaj na zawsze. Odznaki same się nie zdobędą.

Erick: Co? Mieszkam dokładnie w tym samym budynku co ty, a nie mogłaś normalnie przyjść i oznajmić mi Twojej decyzji? -.-

Przez trzy tygodnie zajmowałam mały pokój w Centrum Pokemon. To była najlepsza decyzja, ponieważ nie chciałam zajmować królestwa nastolatka.

Ja: Nie lubię pożegnań. Ta chwila musiała nadejść prędzej czy później. W końcu muszę pokazać swojemu mistrzowi jakie postępy zrobiłam XD.

Erick: To teraz rozumiem, dlaczego byłaś dla mnie wyjątkowo miła wczoraj. Nie potrafiłaś mi tchórzu powiedzieć o swojej decyzji.

Ja: Nie jestem tchórzem, frajerze. Co powiesz na małą walkę dzisiaj? 

Erick: Luna wygra z zamkniętymi oczami.

- Toffee. Masz ochotę na bitwę? - spytałam się mojego upierdliwego Pokemona leżącego na łóżku.
- Tak. W końcu pokażę światu jaki jestem zajebisty.

Ja: Za pięć minut za Centrum. Mam nadzieję, że nie wymiękniesz.


Idiota nie wymiękł.  
Czekał na mnie ze swoim cwaniackim uśmieszkiem. Tak był pewny zwycięstwa, że miałam ochotę ponownie w niego rzucić moim Toffee. Atak latającego Eevee!
- Jeden na jeden. - oznajmił. - Wygrywa ten, którego Pokemon będzie zdolny do walki.
- Spokojnie maleńka. - wyszeptał Toffee. - Z łatwością pokonam tą panienkę i jego głupiego Pokemona.
Wszedł na boisko z taką gracją, że prawie przewróciłam się ze śmiechu. Eevee uniósł wysoko głowę, przybrał poważny wyraz pyszczka i podniósł ogon. Przestępował łapkami w zabawny sposób. Jakby tańczył. Cyknęłam mu kilka fotek. ,,Idealny kandydat do pokazów" - Pokesnap poszedł w świat.
Luna czyściła swój ogon całkowicie nie przejmując się dziwnym zachowaniem przeciwnika. Dobrze go ignorowała.
- Atrakcja!
No to mam prze...
Lisek zbliżył się do mojego kurdupla z maślanymi oczkami. Zaczęła na niego spoglądać zalotnie cały czas chowając pyszczek za puszystym ogonkiem jakby się wstydziła. Świetna aktorka. Po chwili posłał mu całusa. Ta tępa dzida nie wiedziała o co w ogóle chodzi. Otoczyły go małe serduszka. Później w jego oczach zaiskrzyły się malutkie serduszka. Eevee wystawił język, głośno westchnął i patrzył rozmarzonym wzrokiem w Fennekin.
- To była szybka bitwa! - stwierdził Erick.
Spanikowałam. Nie widziałam żadnego wyjścia z tak beznadziejnej sytuacji. Mogłam tylko liczyć, że po zadanych ciosach odzyska kontrolę nad sobą.
- Ognisty Podmuch! - wydał komendę. Chłopak schował ręce do kieszeni i patrzył na mnie dumnym wzrokiem. Wystawiłam mu język.
Fennekin nabrała powietrza i mocno dmuchnęła. Ogień zamienił się w pięcioramienną gwiazdę zbliżającą się z niezwykłą prędkością w stronę malca. Już oczami wyobraźni widziałam jak dostaje ochrzan za jego spalone futerko. Zdarzyło się zupełnie coś niesamowitego. Toffee potrząsnął główką pozbywając się uczucia zauroczenia. Jego puchaty ogon zalśnił srebrnym blaskiem i mocno uderzył w ziemię sprawiają, że otoczyła nas prawdziwa burza pisakowa. Zasłoniłam oczy, aby drobinki piasku nie dostały mi się do oczu. Wydarzyło się to tak szybko i niespodziewanie, że jeszcze nie otrząsnęłam się z szoku.
Jak kurz wystarczająco opadł zobaczyłam, że boisko znacznie się zmieniło. W ziemi było znaczne wgniecenie po ataku Toffee, a dalej rozciągały się małe wzniesienia, szczeliny czy inne nierówności. Byłam pod wrażeniem siły Eevee. Słyszałam, że należał do wielu trenerów i wiele przeszedł. Miał za sobą wiele godzin treningów, bitew i walk. Masę zwycięstw i porażek, które za każdym razem hartowały jego ciało i ducha. Widziałam w jego czekoladowych oczach chęć zwycięstwa. Ta determinacja dodała mi pewności siebie.
Luna nie była zadowolona z obrotu spraw. Obdarzyła nas nienawistnym wzrokiem.
- Miotacz Płomieni! - wrzasnął Erick wskazując na Eevee.
Wpadłam na pewien pomysł
- Odbij się! - pokazałam mu skałę.  - I Prędkość!
Nie powiem, że Miotacz Płomieni zrobił na mnie wrażenie. Zrobił i to naprawdę ogromne. Był niezwykle silny. Tylko trochę to przewidziałam. Trenowałam z Erickiem przez te trzy tygodnie i poznałam jego możliwości. Toffee odbił się od skały, zwinął w kłębek i otoczył się niezliczoną ilością złotych gwiazdek. Jeśli chodzi o wymyślanie takich kombinacji to jestem mistrzynią.
Eevee przybierał prędkości, ale Luna nie dawała za wygrana. Wzmocniła swój ognisty ruch powodując, że mój futrzak otoczył się gorącym kręgiem. Gwiazdki stanęły w płomieniach coraz bardziej odrywając się od kombinacji Toffee tworząc deszcz spadających komet. Eevee długo nie wytrzyma tego ruchu. Jednak z wielką determinacją zbliżał się do Fennekin męczącą się ciągłym zwiększaniem mocy ognia.
- Luna! Odskocz. - rozkazał Erick, kiedy pojedyncze gwiazdki spadały niczym grad.
Lisek odskoczył. Eevee rozbił się o ziemię z niebywałą prędkością i siłą.
- Toffee. - podbiegłam do niego, kiedy kurz opadł i mogłam zobaczyć poobijanego podopiecznego stającego z trudem na łapkach, aby dokończyć bitwę. - Wystarczy. - jego mina mówiła coś innego. - W takim razie... Taniec Deszczu!
Nad placem zebrały się burzowe chmury, z których zaczęły spadać pojedyncze krople. Miałam ogromną przewagę nad Fennekin. Jednak mój Toffee był zmęczony wcześniejszym ruchem, więc to kwestia czasu zanim bitwa się zakończy. Po kilku sekundach spadł prawdziwy deszcz. Pokemony były mokre, brudne i zdeterminowane.
- Ukryta Moc! Celuj w chmury!
- Prędkość! W chmury!
Jasnozielone kule oraz złote gwiazdki poszybowały w stronę chmur. Ataki spotkały się tworząc olbrzymi wybuch. Dym uniósł się, a Pokemony zostały odepchnięte. Siła była tak ogromna, że zasłoniłam oczy ręką. Straciłam równowagę i spadłam na trawę.
Młodzi trenerzy wyszli z Centrum Pokemon zaciekawieni rozwojem walki. Zauważyłam nawet siostrę Joy oraz Fletchlinga Anabell latającego nad boiskiem.
- Nic ci nie jest? - spytał Erick.
- Nie. - odpowiedziałam. - Toffee?!
Nasze Pokemony leżały nieprzytomne. Czyżby remis?
Luna zaczęła z ogromnym trudem wstawać. Jej futerko zaczęło błyszczeć. Ciężko oddychała. Głośno pisnęła wypuszczając z pyszczka ogromny Miotacz Płomieni. Miał jasnoniebieską barwę. To Pożar. Specjalna zdolność Fennekin.
Toffee otrzepał się z brudu i chwiejnie stanął na łapkach. Był wystarczająco zmęczony. Nie mogłam mu tego zrobić.
- Koniec. - zarządziłam. Podeszłam do Eevee i wzięłam go na ręce. Jego oczy się zaszkliły. - Czemu płaczesz?
- Przegrałem. - wyznał.  - Zawiodłem cię. Obiecuję, że następnym razem się bardziej postaram tylko proszę nie bij mnie.
- Ja cię nie uderzę. - powiedziałam. On się bał. Jakim potworem musiał być jego wcześniejszy trener, aby zrobić mu taką krzywdę? Złamałam umowę. Przytuliłam go. Lisek odwzajemnił uścisk, ale musi minąć sporo czasu zanim w pełni mi zaufa.


Nienawidzę pożegnań.
Stałam przed domem Graysonów żegnając się z całą rodzinką Ericka. Siostra Joy obiecała, że jej dalsza rodzina pracująca w Centrum Pokemon załatwi mi najlepsze miejsca do spania. Pan Grayson życzył mi samych sukcesów, Molly spytała czy nie może zatrzymać Toffee, a Anabell wręczyła mi przebieg trasy koncertowej po Kalos, abym ją odwiedziła w czasie występu.
Nienawidzę się przytulać.
Postanowiłam zrobić wyjątek względem Ericka. Przytuliłam go najmocniej jak potrafiłam.
- Dziękuję. Nigdy nie będę potrafiła podziękować ci za pomoc.
- Nie ma za co.
- Erick. - zaczęłam, kiedy wsadziłam Toffee do koszyka na rowerze.  - Jesteś jedynym chłopakiem w Laverre, który nie zaprosił mnie na randkę.
Chłopak zarumienił się.
- Nie było okazji. - zaczął się tłumaczyć.
- Czekałam na twoje zaproszenie. - wyznałam.
- Co?
- Będę czekać, aż się zdecydujesz. - chwyciłam go za bluzkę i pocałowałam w policzek.
Po czym szybko odjechałam w stronę mieniącymi się kolorami Lumoise. Nie chciałam, aby widział jak się rumienię.
Będę czekać.




Hej kochani ^^ Jak się Wam podoba rozdział?




10 komentarzy:

  1. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA
    !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    *screaming & fangirling*
    Ok, shipping feels na bok.
    Świetny rozdział i walka, nie mam co powiedzieć. Przyjemnie się czytało.
    Co my robimy tym biednym Pokemonom. <3
    Daphne czeka na Ericka, Ophelia na sens życia, a ja na kolejny rozdział.
    See ya. XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoja reakcja mnie rozwaliła XD. Kolejny rozdział w tym tygodniu. Opelika długo sobie poczeka na sens życia XD. Z Daphne I Erickiem nic nie wiadomo.

      Usuń
  2. No, przeżyłem mały wewnętrzny szok gdy Eevee zaczął płakać i prosić żeby go nie bić. Nie spodziewałem się, że to tak na mnie zadziała. Swoją drogą podobał mi się sposób w jaki opisałaś rozmowę z babcią i tą z Erickiem za pomocą wiadomości. Scena pożegnania także przypadła mi do gustu, nawet bardzo. Ogólnie jest dobrze tylko wydaje mi się, że mieszasz klimatami i nie wiadomo, który będzie obowiązywał :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojejciu ^^ bardzo dziękuję za komentarz. Nie sądziłam, że reakcja Toffee tak Ciebie poruszy. Trzeba być oryginalnym. Candy uzależniła się od telefonu, więc taki zabieg jak pisanie wiadomości będzie normalką. Ja już wiem, dlaczego ostatnia scena Ci się spodobała XD.

      Usuń
  3. Rozdział ciekawy. Wątek z bitym Toffee oraz walka tego dupka z Erickiem też niezła.
    Podczas walki Ddaphne i Ericka miałam wrażenie że chaos jest obecny. Ale ciekawe kombinacje to muszę przyznac.
    Motyw z SMS ciekawy.
    Czekam na więcej :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kombinacje to moja specjalność XD. Dziękuje za komentarz.

      Usuń
  4. *tu wklej fangirlowe piski*
    Erick jest cudowny, walka mi się mega podobała. Masz sporo pomysłów na ciekawe wątki, a to sprawia że aż chce się czytać. Końcówka bardzo ładna ^^
    Przepraszam że komentuje tak późno :">
    Dużo weny życzę i do następnego ~ ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Yay, jestem na bieżąco ^^ W sumie to zostało mi jeszcze odwiedzenie zakładki Daphne, ale to za momencik. Trochę dziwnie było przeczytać o płaczącym Toffee (matko, on serio zgodził się na takie imię? No już słodszego to nie mógł mieć - dosłownie i w przenośni :D). Tym bardziej, że to już trzeci rozdział, a w poprzednich nic nie wskazywało na to, że stworek może cierpieć na jakieś lęki. Nie powiem, było to zaskoczenie. A co do Ericka - tak, wiem, wszystkie dziewczyny piszczą za nim i szaleją, a ja nawet o nim słowa jeszcze nie napisałam - cóż, każdy miły chłopak prędzej czy później wybija się ponad friendzone. Szkoda. Cenię prawdziwą, czystą przyjaźń. Ale tak też może się fajnie potoczyć.
    No więc, jak obiecałam, dodaję teraz do linków. Moja Candy pewnie byłaby zachwycona, że ktoś wpadł na pomysł zatytułowania bloga tym imieniem :D Pozdrawiam i wytrwałości w blogowaniu życzę :)
    Nath

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam zaskakiwać. Taka już moja natura. Jeszcze nie wiadomo co z tego będzie. Czy Erick rzeczywiście będzie z Candy. Dziękuję za komentarz XD.

      Usuń